31 sie 2010

Boso, ale na rowerze, Belgia 2009





Świetna słodko-gorzka, ale na pewno procentowa, opowieść o dorastaniu w patologicznej rodzinie młodego Belga. Porównywana do Trainspotting, historia Gunthera, który mieszka w jednym domu z ojcem – alkoholikiem i jego równie pijanymi braćmi oraz ich matką, która jest ich jedynym źródłem dochodu. Jest dużo faktów z życia młodego bohatera, ale poznajemy go w chwili kiedy jest już dorosły i próbuje przebić się ze swoją powieścią, a jego partnerka informuje go, że jest w ciąży...






15 lip 2010

Żuławski. Przewodnik Krytyki Politycznej.


O tej książce zrobiło się głośno już przed premierą dwa lata temu skandalista, przebywający na pewnego rodzaju emeryturze artystycznej zgodził się udzielić równie skandalizującego wywiadu-rzeki Piotrowi Kletowskiemu i Piotrowi Mareckiemu z Krytyki Politycznej. Muszę przyznać, że grubość tejże książki była dla mnie koszmarna, natomiast po przeczytaniu 100 pierwszych stron z 510, śmiem stwierdzić, że przeszkodę pokonam z łatwością. W wakacje zabierać się za taką grubą książkę? A dlaczego nie, skoro jest taka ciekawa !
Tym bardziej, że znam już kilka filmów tego reżysera : Pavoncello, Trzecia część nocy, Diabeł, Opętanie, Szamankę i Wierność.
Zdążyłem też zapoznać się z 3 powieściami Żuławskiego zakupionymi w „Taniej Książce” ...
Czekam na ostatnią stronę i zamieszczę swoją może lekko odmieniona opinie na temat A. Żuławskiego.
27.07.2010:

Z ogromną ciekawością przystąpiłem do lektury Przewodnika Krytyki Politycznej dotyczącej Andrzeja Żuławskiego. W wielkim skrócie spróbuję podsumować ten wywiad-rzekę. Książka porusza wiele wątków z życia Żuławskiego, natomiast autorzy skupili się przede wszystkim na dorobku filmowym. Oprócz tegoż pojawiają się wątki związane z pisarstwem, emigracją, kobietami, rodziną, polskim i zagranicznym środowisku filmowym. 
Mnie przede wszystkim ciekawiły te fragmenty, które były bardzo szczegółową analizą obrazów filmowych, fascynacji, z której się zrodziły oraz próbą wytłumaczenia symbolizmu zawartego w filmach reżysera. Z książki tej możemy dowiedzieć się jak powstawały całe filmy, jak nie należy ich kręcić i które warte są poświęcenia głębszej analizie. Możemy też poznać poszczególne etapy rozwoju Żuławskiego i jego stosunek do Polski. Wszystko to jednak jest tłem do ogólnego wrażenia jakie wywarł na mnie ten interesujący twórca- mianowicie, że potrafi świetnie dyskutować o swojej pracy jak i uniwersalnych prawdach życiowych. 
Książkę można ze spokojem polecić każdemu zainteresowanemu kinem – jest w niej dużo technicznych porad i charakterystyk filmów oraz każdemu, kto chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o Żuławskim.

7th Summer of Jazz & Blues. Podsumowanie

W czwartek odbył się ostatni koncert w ramach siódmego już festiwalu muzyki Jazz i Blues w Elblągu. Początkowo miejscem towarzyszących w naszym mieście koncertów miał być dziedziniec Muzeum na Podzamczu. Jednak ku radości dyrektora Galerii El Jarosława Denisiuka koncerty odbyły się ponownie w gotyckim wnętrzu tej instytucji. Były to niestety tylko dwa dni dla miłośników jazzu i bluesa, ale za to pełne świetnej muzyki w wykonaniu wielkoformatowych artystów.
Pierwszy, środowy koncert w wykonaniu Leszka Możdżera, artysty, który podbił rodzimą oraz zagraniczną publiczność, raczej nie zaskoczył publiczności. Możdżer zdobył już ogromne uznanie w środowisku i zdawało się, że momentami traktował elbląski koncert jak jedną ze swoich prób. Mogliśmy za to przyjrzeć się jak mistrz poprzez wkładanie różnych przedmiotów do wnętrza fortepianu tworzy zaskakujące dźwięki. Trzeba przyznać, że temu muzykowi świetnie wychodziła dekonstrukcja i łączenie znanych dzieł muzyki poważnej. Widownia usłyszała kilka anegdot w przerwie między utworami, a zakończone długimi brawami widowisko skłoniło artystę do wykonania bisu. W marcu br ukazała się najnowsza w dorobku artysty płyta pt. Kaczmarek by Możdżer.
Czwartkowy koncert Deborah Coleman z zespołem okazał się z kolei wyzwaniem dla publiczności.
Planowany początkowo na godzinę 19 z przyczyn niezależnych od organizatorów musiał zostać przesunięty na 21:30, co dla części widowni było porą zbyt późną. W oczekiwaniu na tą imprezę organizatorzy zadbali o podniebienia widzów w postaci serwowanego wina. W końcu chwilę po 22 można było usłyszeć tak długo oczekiwane widowisko. Na szczęście ci, którzy mieli siły zostać do końca nie mogli być rozczarowani przygotowanym materiałem. Artystka wraz z zespołem składającym się jeszcze z dwóch gitarzystów i perkusisty dała naprawdę świetne bluesowe show pełne energii i świetnych rytmów. Zespół dosłownie porwał wiwatujących widzów co można było zaobserwować wielkimi brawami towarzyszącymi przez dłuższą część koncertu. Kilka osób zaczęło nawet tańczyć pod samą sceną. Oczywiście nie obyło się bez bisów i koncert skończył się chwilę po 23:30. Był to jeden z dwóch planowanych przez Coleman koncertów w Polsce, więc mieliśmy naprawdę duże szczęście obejrzeć ją w Elblągu. Drugi odbędzie się już 10 lipca w ramach Olsztyńskich Nocy Bluesowych.
 
A tu jeszcze próbka tego co potrafi "wyczyniać" z gitarą Deborah Coleman:



7 lipca Leszek Możdżer godz.19, bilety 60 zł 
8 lipca Deborah Coleman godz.19(22), bilety 25 zł

 http://www.lastfm.pl/music/Deborah+Coleman

http://www.galeria-el.pl

http://www.mozdzer.com






10 cze 2010

SUBIEKTYWNA ocena wystaw „Plamka żółta” i „Nie śpią tylko duchy” w CSW Toruń maj 2010

Okazji do odwiedzenia Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu miałem już kilka. Skorzystałem w maju br. Obserwowałem rozwój tej instytucji z daleka czytając, słuchając i oglądając wszelkie dostępne materiały w sieci. Dużo mówi się o CSW w samym Toruniu – w środowisku artystycznym oraz wśród znajomych, którzy są najczęściej konsumentami sztuki. Wydarzeń sporo, wystaw wg mnie mało. Ciekawych wystaw kilka.
Zacznę od Plamki Żółtej Tilmana Wendlanda, której kuratorem jest Kasha Bittner. Wystawa znajduje się w największej sali CSW. Pierwsze wrażenie to wypełniający salę chaos. Umieszczone na podłodze, ścianach geometryczne „wycinanki” z płyt HDF. Jak się chwilę potem okazało porozrzucane w pewnym porządku – wyznaczonym przez narysowane kredą linie. Oprócz tego kilka wielkich obiektów opartych na stelażach. Wyginają się , zachodzą na ściany, wylewają na drewniane szkielety. Całość to kredowy szkic, na który nałożono poszczególne elementy układanki. Wszystko rozłożona na części pierwsze sala wystawiennicza. W jej centrum okrągła lampa.
Interesującym zjawiskiem tej wystawy jest OBSZERNE wyjaśnienie na papierze przez kuratorkę. Tekst ten jest tak długi i mętny, że chyba tylko nieliczni są w stanie przeczytać całość. Pani Bittner powołuje się na milion rzeczy, z którymi kojarzy jej się temat Plamki Żółtej (m. in. co MIAŁO w niej być; opisuje „gości wystawy” - co osobiście uważam za jakieś nieporozumienie), gubiąc gdzieś po drodze jej meritum. Wystawa, bowiem broni się sama, ale bez nadawania jej jakiś nadzwyczajnych podtekstów.
Druga wystawa, „Nie śpią tylko duchy” to wg mnie wystawa tak słaba i efekciarska, że poświęcę jej tylko trzy zdania. Mnóstwo zamazanych zdjęć, urządzeń, które łapią duchy, czarnych skrzynek i tajemniczych dźwięków, porozwijanych kabli. Ale jaki jest wymiar artystyczny tych prezentowanych chaotycznie materiałów i przedmiotów? Nie mam pojęcia.
Lepiej już obejrzeć Egzorcystę albo Poltergeista...Cena w wypożyczalni ta sama, a wrażeń sto razy więcej.


9 cze 2010

Małe, a cieszy

Wczoraj miałem to szczęście, że trafiła do mnie książka Paula Ardena pt. „Cokolwiek myślisz pomyśl odwrotnie”. Jest to pięknie wydana mini Bilblia o tym, jak podejmować złe decyzje, wtedy kiedy wszyscy podejmują same „dobre”. Książka ma 140 stron, mało tekstu, dużo obrazków i sporo ciekawych stwierdzeń i możemy do niej wracać w każdej chwili, kiedy potrzebujemy jakiegoś natchnienia do działania. Zaczyna się od tego, jak pewien skoczek wzwyż na olimpiadzie w 1968 roku wykonał swój skok plecami do poprzeczki – zupełnie odwrotnie niż dotychczas zwykło się to robić. Pobił wtedy rekord wysokości i zapisał się trwale w historii tego sportu. Do moich ulubionych stwierdzeń z tej książki, której lektura zajmuje naprawdę mało czasu, to np. „Lepiej żałować, że się coś zrobiło niż, że się tego nie zrobiło”, „Albo próbujesz spełnić marzenie, albo pozostajesz niespełnionym marzycielem”, czy „Uważaj się za artystę”. Jest tutaj o wiele więcej podobnych stwierdzeń, które autor oryginalnie wyjaśnia. Inną mocną zaletą tej książki są ilustrujące ją fotografie. Arden napisał jeszcze książki „Nieważne jak dobry jesteś ważne, jak dobry chcesz być” i „Bóg wyjaśniony podczas kursu taksówką”. Już nie mogę się doczekać...




Cokolwiek myślisz pomyśl odwrotnie, Wydawnictwo Insignis Media, Kraków 2006

7 maj 2010

XIV Ogólnopolski Festiwal Sztuki Słowa w Elblągu 6-9 maja 2010

Pierwszy dzień XIV OFSS „...Czy to jest kochanie?” w Elblągu minął pod znakiem wspomnień o Włodzimierzu Wysockim w postaci materiałów filmowych, fragmentów wywiadów, koncertów i zdjęć, które przybliżyła widzom dyrektorka Koszalińskiego Muzeum im. Włodzimierza Wysockiego Marlena Zimna. Pokaz miał miejsce w Kameralnej Sali Kina Światowid, a wstęp był wolny. Ostatnią czwartkową propozycją organizatorów był monodram w wykonaniu Ewy Błaszczyk pod tytułem „Rok magicznego myślenia” na podstawie książki Joan Didion z 2005 roku pod tym samym tytułem.


Aktorka przybyła już do Elbląga około południa, aby zacząć próby do wieczornego, kameralnego przedstawienia. Znalazła też trochę czasu dla lokalnych mediów na zorganizowanej mini konferencji prasowej. Odpowiadała na pytania dotyczące samej sztuki, sfery życia osobistego i działalności prowadzonej przez nią fundacji Akogo?
Bohaterką monodramu jest autorka książki – pisarka i dziennikarka - Joan, której punktem zwrotnym w życiu staje się nagła i niezrozumiała do końca śmierć męża. Przez cały czas trwania przedstawienia, bez pomocy dźwięku, kieruje do nas widzów poruszający i ascetyczny wręcz monolog dotykający sfery życia i śmierci. Ta kameralna sztuka dotyka trudnego tematu bezradności wobec śmierci, podkreślając tym samym, że każdy musi się z nią prędzej, czy później zmierzyć. Zadaje wiele pytań, ale tak naprawdę jedyną pewną odpowiedzią jest nieuchronny koniec. Postać grana przez Ewę Błaszczyk to w jakimś stopniu postać z życia aktorki, ale jak podkreślała – nie chciała zdominować tej historii. Po wyjściu ze spektaklu jej rola długo pozostaje w pamięci widzów.


http://www.wysotsky.com/Koszalin/
http://joan-didion.info/
http://akogo.pl/


Aleksander Busz

30 kwi 2010

L.U.C "Pamiętam.Katyń 1940" Elbląg 29.04

29 kwietnia w na dużej scenie w Galerii El miało miejsce niezwykłe wydarzenie muzyczno wizualne.
Koncert Łukasza L.U.C-a Rostowskiego z zespołem oraz towarzyszący mu pokaz animacji Platige Image powstał przy współpracy z Narodowym Centrum Kultury.
Wcześniej projekt ten gościły miasta takie, jak Łódź, Wrocław, czy Katowice.
Zamierzeniem projektu „Pamiętam. Katyń 1940” jest przekazanie katyńskiej historii przez muzykę i obraz. L.U.C , który angażuje się w wiele projektów i jest założycielem min. Kanału Audytywnego oraz twórcą albumów konceptualnych ( min.„39/89 Zrozumieć Polskę”), wspólnie z nominowanym do Oskara za „Katedrę” Tomaszem Bagińskim stworzyli jedyne w swoim rodzaju widowisko.
Już od pierwszych chwil opowieść pełna okrucieństw wojny, z fragmentami historycznych nagrań dźwiękowych wprawiła publiczność w niesamowicie mroczny nastrój. Wszyscy cofnęliśmy się do początku II Wojny Światowej i oglądaliśmy skondensowaną historię kraju. Graficy z Platige Image doskonale poradzili sobie z ciężkim tematem , natomiast muzyka skomponowana przez L.U.C-a ze wsparciem Kapeli Brodów wpasowała się idealnie w wideo. Samo wykorzystanie tylu instrumentów klasycznych ze skreczami i elektroniką zasługuje na podziw dla autorów tego widowiska.
Elbląska publiczność dopisała, a darmowe wejściówki, które można było odbierać w Galerii El przed koncertem rozeszły się w szybkim tempie.


Aleksander Busz

23 kwi 2010

Przegląd Kina Duńskiego w Elblągu 20-25.04.2010

„Płomień i Cytryna” (Flammen & Citronen) w reż. Ole Christian Madsen, Dania 2008

Z kinem duńskim, które należy do europejskiej elity, każdy kinoman musiał mieć prędzej czy później do czynienia. Lars von Trier czy Thomas Vinterberg oraz duński manifest DOGMA 95 świadczą o tym, że tamtejszy warsztat filmowy wyznacza nowe kierunki w światowej kinematografii.
W elbląskim kinie Światowid mamy jedyną w swoim rodzaju okazję poznać tamtejsze „nowe kino” na dużym ekranie.

Środowy seans w ramach Przeglądu kina duńskiego to produkcja z 2008 roku pt. „Płomień i Cytryna”. Jest to świetnie zrealizowana (także z technicznego punktu widzenia) oparta na faktach, historia o członkach kopenhaskiego Ruchu Oporu - tytułowych Płomieniu i Cytrynie. Do pewnego momentu wykonują swoje zadania bezbłędnie, ale wszystko komplikuje się, kiedy brutalna rzeczywistość tamtych czasów dotyka ich prywatnego życia. Cytryna (w tej roli jak zawsze niezawodny Mads Mikkelsen) musi zabić po raz pierwszy, a oprócz tego niszczy swoje małżeństwo oddaniem w słusznej sprawie. Płomień natomiast zakochuje się niefortunnie w podwójnej agentce,łamiąc przy tym rozkazy, a poza tym nie może zabić swojego największego wroga-szefa gestapo. Cała ta pełna napięcia opowieść ma miejsce w okupowanej Kopenhadze 1944 roku.
Podsumując: solidne kino wojenne trzymające w napięciu do ostatnich minut, momentami ocierające się gatunkowo o western.

„Kandydat” reż. Kasper Barfoed, Dania 2008

W piątek w ramach Przeglądu Kina Duńskiego widzowie mieli okazję obejrzeć thiller zatytułowany „Kandydat” z 2008 roku. Jest to nieco słabsza pozycja z duńskiej szkoły filmowej. Przede wszystkim ze względu na liczne braki logiki w scenariuszu, i mocno wyeksploatowanej tematyce (identyczność ze „Ściganym”, czy „Grą”).

Mamy, więc dużo tajemniczych wypadków, a nasz główny bohater zostaje wplątany w zdradę i morderstwo, ucieka przed policją i szuka winnych śmierci swego ojca. Wszystko zaczyna stawać się pozornie jasne, ale napięcie opada już w połowie filmu i wszystko toczy się w potwornie wolnym tempie. Jest też kilka mocno nielogicznych i po prostu zabawnych scen jak np. ta, w której wspomniany bohater rzuca się w pościg za...psem, który doprowadza go wprost do szantażystów(jedna z finałowych scen filmu). Wbrew wspomnianych wyżej minusach filmu i dosyć przewidywalnym zakończeniu, na uznanie zasługuje strona techniczna – muzyka, zdjęcia i scenografia. Głównego bohatera zagrał znany z „Rekonstrukcji” Nikolaj Lie Kaas.


„Dwa światy” reż. Niels Arden Oplev Dania 2008

Sobota w ramach Nowego Kina Duńskiego to dwa filmy: o 15:30 dla najmłodszych widzów i o 17 -  „Dwa światy”. Ten drugi jako odbiorców mógłby mieć także młodzież – może trochę starszą , ponieważ historia ukazuje nam dramat 17 dziewczyny o imieniu Sary. Mieszka ona z rodzicami i młodszym rodzeństwem w małej małym miasteczku. Stanowią z pozoru „zwykłą” rodzinę – rodzice przechodzą akurat kryzys w małżeństwie. Sara oraz otaczający ich ludzie, których poznajemy są Świadkami Jehowy. Na nieszczęście tej młodej, pogodnej i gorliwej dziewczyny, poznaje starszego od siebie chłopaka spoza grupy wyznaniowej i zakochuje się. Oznaczać to może dla niej - według przyjętej wiary tylko jedno – wykluczenie z kręgu, a nawet rodziny. Jej trudną decyzję popiera jedynie matka i starszy brat, który został podobnie jak ona wykluczony z rodziny za „czytanie nieodpowiedniej książki”. Jej niezależność popierają też rodzice chłopaka, którzy są byłymi hipisami.

Film momentami bardzo kameralny, przypomina czasem filmy znane z cyklu historie prawdziwe (historia Sary oparta została na prawdziwych wydarzeniach). Jest ciekawy ze względu na tło grupy religijnej, której dotyczy. Rzadko bowiem możemy obejrzeć film o Świadkach Jehowy, tym bardziej nie dokumentalny, a nakręcony z pewnego typu lekkością, mimo obecnego dramatu Sary i innych osób, którzy dążą tylko do wolności.


Lista wyświetlanych filmów na:
http://www.swiatowid.elblag.pl/

Aleksander Busz

1 kwi 2010

Prapremiera spektaklu "Ruski miesiąc" w Elblągu

27 marca w Teatrze im. A. Sewruka odbyła się z okazji światowego Dnia Teatru, długo oczekiwana premiera spektaklu pt. „Ruski miesiąc” w adaptacji Łukasza Molskiego na podstawie powieści Dmitrija Strelnikoffa. Przed tym uroczystym wydarzeniem widzowie mieli okazję wysłuchać kilku słów od samego autora książki oraz profesora Ludwika Stommy, który zdradził, że jeśli autor otrzyma kiedyś nagrodę Nobla to 25% przeznaczy dla Elbląga (rozumiem poczucie humoru w wykonaniu profesora- kto był ten widział).
„Ruski miesiąc” to słodko-gorzka historia Rosjanina Piotra Smirnoffa, starającego się ułożyć sobie życie w naszym kraju. Żyje z polską narzeczoną, spotyka się z przyjaciółmi. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie ciągłe przeszkody natury prawnej i religijnej oraz silne uprzedzenia wobec wschodnich sąsiadów. To te przywary i paradoksy narodowe są siłą napędową spektaklu, który nawiązuje momentami do kafkowskiej rzeczywistości i slapstickowego poczucia humoru. Sprawa załatwienia ślubu międzynarodowego przez tą młodą, ciesząca się życiem parę to pasmo absurdalnego odwlekania tego co nieuniknione.
Główne role-Piotra i Stasi powierzono aktorom, którzy tego wieczora otrzymali nagrody Aleksandry 2009 w kategoriach najlepsza rola kobieca- Anna Suchowiecka i najpopularniejszy aktor Teatru Sewruka- Leszek Andrzej Czerwiński. Reszta ekipy poradziła sobie równie dobrze, w pamięci zapadła mi szczególnie rola teściowej przyjaciela Piotra, której gra przypominała postać rodem z sitcomu. Duże wrażenie zrobiła scenografia oraz oprawa muzyczna. Po skończonym „Ruskim miesiącu” publiczność długo oklaskiwała ekipę z reżyserem G. Castellanosem, który także pojawił się na scenie. Zaraz potem rozpoczęła się gala Aleksandry 2009 (niestety bez przerwy między spektaklem co uniemożliwiło ew. opuszczenie sali), która wywołała trochę gorących dyskusji na forach elbląskich portali.

Od Kulturka obowiązuje

Aleksander Busz

13 mar 2010

Imaging/Obrazowanie w Galerii El w Elblągu

Wystawa czynna do 14 maja 
W czwartek powierzchnia Galerii El została wypełniona prawie w całości pracami 55 artystów wybranych pod okiem profesorów warszawskiej ASP. Kuratorkami tej artystycznej mieszanki stylów są dwie doktorantki tegoż wydziału: Joanna Chudy i Anna Nowicka. Skonfrontowały tu różne techniki wyrazu artystycznego - sztukę wideo, grafikę,malarstwo, fotografię, instalację, a nawet performance. Ilość wystawionych dzieł mogłaby spokojnie zapełnić kilka niewielkich galerii sztuki. Gwarantuje ona też, że każdy odnajdzie tutaj coś dla siebie.

Wybierając się na wernisaż Imaging/Obrazowanie miałem jednak pewne obawy co do dobranych prac. Komisarzami wystawy zostały dwie młode kobiety, ale całość miała być pod patronatem i opieką artystyczną profesorów ASP, a wiązać się to mogło z pewnego rodzaju akademickim subiektywnym spojrzeniem na celowość organizowania wystaw. Moje obawy zostały rozwiane w miarę oglądania przygotowanej wystawy.


Zacznę od tego, że przestrzeń galeryjna została zapełniona prawie w całości pracami różnego formatu - przez małe, do których należy podejść bardzo blisko żeby przyjrzeć się ich szczegółom, do wielkoformatowych, trudnych do ogarnięcia wzrokiem. Każdą ścianę, wnękę, czy kolumnę pokrywają obrazy, fotografie i grafika, co sprawia wrażenie, że znajdujemy się w centrum artystycznego dialogu form. Są portrety wykonane różnymi technikami, abstrakcję, geometryczne formy, przepełnione jaskrawością kompozycje. Niektóre z nich skłaniają do refleksji inne, zaś są efektem fantastycznej wyobraźni twórców. Wszystkie łączy jednak to, że ich autorzy w niebanalny i oryginalny sposób posługują się językiem sztuki.


Wymienić można pracę pokazującą w formie negatywów z opisami martwe zwierzęta, ofiary ludzkiej działalności – oszczędna w formie, za to silnie przemawiająca do widza. Ciekawy jest też zrealizowany w Poznaniu projekt, który polegał na fotografowaniu mieszkańców tego miasta przez zniekształcony pryzmat i wybraniu najciekawszych zdjęć. Wiele z nich przedstawia organiczne wręcz formy, tylko z elementami ludzkich części ciała. Wart odnotowania jest powtarzający się osiem razy, horyzontalny portret mężczyzny, który przez chwilę, kiedy zgaszono światła, robił naprawdę niesamowite wrażenie.
Ciekawym momentem wernisażu z 11 marca, był performance wykonany przez wywodzącego się z warszawskiej ASP Włodzimierza Szymańskiego. Kwarta Cienia, miała miejsce w prezbiterium Galerii El, wypełnionym po brzegi przez przybyłych widzów. Kiedy zgasły światła, na przestrzeni wydzielonej czarnym materiałem, na których tle zainstalowano trzy wielkoformatowe tablice oświetlone światłem UV, rozpoczął się performance artysty. Było to zjawisko na granicy teatru, monologu i czarnej magii z mocnymi efektami światła i cienia. Ogromne tablice przedstawiał grupę rysunków, portretów, i słów, które czytane od każdej strony znaczyły to samo. Ten kilkunastominutowy spektakl naturalnie dopełnił całość wystawy, stawiając w zakłopotanie niektórych gości.


Bogaty program wystawy zatytułowanej Imaging/Obrazowanie skłania do banalnego stwierdzenia, że sztuka polska jest w świetnej kondycji i bez żadnych kompleksów może być stawiana obok prac zagranicznych artystów w wielkich galeriach. Problem jednak w tym, byłoby to stwierdzenie banalnie uproszczone, szczególnie w dobie dzisiejszych dyskusji prowadzonych chociażby na łamach Arteonu.


Tekst i fotografie: Aleksander Busz

10 lut 2010

Radio i TV

W ostatnim czasie głośno zrobiło się o misji mediów w naszym kraju. Te naprawdę ostatnie bastiony kultury w Polsce takie jak Program 2 PR i TVP Kultura wg ich zarządców maja się bardzo źle. Chodzi jednak nie o to, co nam prezentują, ale o ich kondycje finansowe. I tak w radiowej Dwójce co jakiś czas usłyszeć można śpiew ptaków i komunikat o tym, że bez pomocy abonamentu może nie być tych audycji (nawet PR Euro emituje co jakiś czas apel o pomoc finansową). Natomiast TVP Kultura wg apelu, który miałem okazje dostać na facebooku, nie dostaje pieniędzy na nowe programy od początku tego roku! Dramat... To co wartościowe powoli zaczyna ginąć w radiu i TV. Na szczęście zostaje internet, w którym znajdziemy wszystko!


http://www.polskieradio.pl/dwojka/

http://www.tvp.pl/kultura

http://www.planete.pl/

http://www.rmfclassic.pl/

8 lut 2010



Wioletta  Jaskólska
Malarstwo, rysunek
Galeria El Elbląg
Wystawa trwa od 28 stycznia do 7 marca 2010

Wnętrza elbląskiej Galerii El – kościół gotycki – są same w sobie ciekawym zjawiskiem w polskiej sztuce, które tworzą niezwykły klimat dla goszczących tutaj prac artystów. Tym razem zaproszono artystkę urodzoną w Lidzbarku Warmińskim Wiolettę Jaskólską. Przygotowała ona dla widzów około 50 różnego formatu obrazów zapełniających wnętrza naw i prezbiterium kościoła NMP.

Autorka w swoim credo artystycznym podkreśla, co najbardziej interesuje ją w uprawianym przez nią malarstwie, a czego unika: „Punktem wyjścia dla mojego malarstwa jest związek z naturą i pejzażem(...)” ; „(...) nie chce żeby to było malarstwo opisowe(...)”; „Chcę żeby powtarzalność była siłą sprawczą tych obrazów.”

Rzeczywiście obrazy pokazywane na wystawie to pejzaże takich miast jak Paryż, Werona, Birmingham czy Wrocław. Widzimy rozciągające się panoramy z dachami, placami, których oddzielającą ramą jest błękit wody i nieba. Są to miejsca, które ujrzymy z wieży widokowej każdego z tych miast. Wszystkie prace malowane różnymi odcieniami szarości, która przełamana jest  cieniem i światłem. W centralnym punkcie prezbiterium znajduje się najbardziej monumentalna z prac – trzyczęściowa panorama włoskiego miasta – która wydaje się być najbardziej trójwymiarowa i żywa. Otaczają ją prace-studia nad widokami fragmentów ulic, parków, dopełniające resztę obrazów – bardzo ekspresyjne, czasami wręcz zamazane grubą kreską autorki.

Styl  jest czytelny, ale cechuje go jak stwierdza sama Jaskólska powtarzalność, której używa z premedytacją. Dla mnie jest ona aspektem pejoratywnym dla pokazywanych prac, bo panoramy poszczególnych obrazów bez widocznych postaci i powtarzane motywy stają się z czasem  po prostu nużące. Najbardziej natomiast przypadły mi do gustu prace pokazywane w prezbiterium ze względu na ich surowość i ekspresję.